Z kilkoma słomkami u stóp Miss World wyszła z faweli z widelców kaudyńskich wygenerować piosenkę.
Mojego ciała kwitnąca radość na wieszakach na płaszcze przy wejściu źle nauczone zaległości szczęście z gęsich piór bez oglądania się za siebie popijając kwadrans trwałe chmury szczęścia w sympatii mały człowiek z dużymi brązowymi torbami na plecach gravissant pokuty strony w moim wieku się przewracają od wróbla do wrony pasuje do rusztowania rzeczy umysłu pod werandą marionetka osunięta na kanapę bursztynowy kapelusz kołysząc się w rytm płaczu dzieci w oddali rozdzierają się poranne mgły kot miauczy.